Zapisujesz stronę. Czytasz. Zmieniasz jedno zdanie w środku. Czytasz i masz wrażenie, że znowu nic nie pasuje. Kasujesz cały plik, albo stronę wyrwaną brutalnie z maszyny miętolisz i wyrzucasz do kosza stojącego trzy metry od biurka, oczywiście nie trafiasz. Więc co? Wstajesz znad biurka, ewentualnie z wygodnego fotela – choć to mają tylko bogaci, którzy swoim pisaniem już zarobili na wygodny fotel, podchodzisz do pomiętej kartki, schylasz się, podnosisz ją i grzecznie wyrzucasz do kosza. Teraz, kiedy już wstałeś, mo
Najlepsze wiersze... by diegoalighieri, literature
Literature
Najlepsze wiersze...
Najlepsze wiersze powstają, gdy słów już zaczyna brakować.
Gdy tlenu w powietrzu za mało, by moć swobodnie dryfować
Najgłębsze słowa stwarzamy, gdy niżej już upaść nie można
Gdy wszystko wydaje się dalej, niż najbliższa Ci wiosna.
Przelewasz to wszystko na papier,
bo wylać to przecież gdzieś trzeba
Wyciągasz z serca znów rapier
by być choć krok bliżej nieba
Spisujesz swe myśli spaczone
by na chwilę choć wszystkich się pozbyć
I pytasz Go, w którą pójś
spojrz na mnie teraz by diegoalighieri, literature
Literature
spojrz na mnie teraz
Spójrz na mnie teraz i powiedz kim jestem
Nim przeszłości mrok me serce pochłonie
I przegram swe życie, przegram z kretesem
Nim przeznaczenia pochodnia zapłonie
Spójrz na mnie teraz i daj mi mą mapę
Bo gdy już nieba jestem bliżej niż blisko
Boję się bardzo, że znów tam nie trafię
I stracę swe życie, stracę to wszystko.
Spójrz na mnie teraz i odejdź na zawsze
Pustką wypełnij me serce przegniłe
Do snu utul i przykryj mnie płaszczem
Tak jak ja nigdy tego nie zrobiłem
Spójrz na mnie teraz, jeśli jes
Tego wieczoru spadam jak od dwudziestu kilku lat
Jak rzucony w czarną otchłań ciała krwawiący płat
Widziałem cichy błysk to był roześmiany kat
Pamiętam tylko tyle po tym jak runął poznany świat
Nie zatrzymasz spadania, nawet gdybyś tego chciał
To kara za niszczenie pięknych, młodych, silnych ciał
Nie zatrzymasz spadania, nawet gdybyś mdlał
To nagroda, jesteś w niebie i zmień myśli swoich kształt
Nawet jeśli tego nie chcesz, możesz lecieć tylko w dół
Bo nie potrafisz zagrać ws
Zimna i mroczna poezja tej nocy w powieki Twoje od środka zapuka
Poczujesz się dzisiaj jak wielcy prorocy, co nie umieli swych zmysłów oszukać
Podejdzie tak blisko, w kapturze na głowie, dotknie cię lekko ciemnością i mrokiem
Choćbyś i krzyczał to nikt się nie dowie, choćbyś pięściami kruszył szyby okien
Usiądzie przed Tobą i spojrzy Ci w oczy, gdy po twoich plecach przebiegną dreszcze
Białe kaftany krwią dziś Ci przemoczy, pamiętaj, tych plam nie wywabisz deszczem
Opowie Ci wszystkie zdarzenia z przeszłości,
Brudny ja, brudna ty, brudne sny
i ich koniec po drugiej stronie
Brudne łzy, brudny pył, brudno zgnił
ten czas w cierniowej koronie
Brudny świat, pełno wad, pełno min
zakopanych w brudnej ziemi
Brudne my, pełno zdrad, pełno win
a wśród nich sami wzgardzeni
Brudne jutro, brudne wczoraj, brudne dziś
i jego koniec za ścianą powiek
Brudne myśli, brudne oczy, trudno iść
w czasu otchłań, ta mym wrogiem
Brudny świat, pełno nas, pełno w nim
choć tak mało już do stracenia
Brudne my, pełno soli, pełno krwi
i tak dużo r
Hej, przecież jesteś, widzę Cię, idziesz
Przed siebie, prosto, tam gdzie słońce odchodzi
Twoje stopy w piasku odciśnięte, żyjesz
Na plecach krzyż, widzę Cię, nadchodzisz
A wzrokiem nigdy wbitym w szarzyznę
Wodzisz w stronę nieba i morza
Opuszczasz dzisiaj Ojca Ojczyznę
A kierunek teraz wskazuje Ci zorza
"Czy może być jeszcze coś piękniejszego
Niż piaskiem stóp masaż nad brzegiem morza
Niż zapach nieba tak bezkresnego
Niż wolność, którą wyznacza Ci zorza?"
Pielgrzymie mój, mijasz bez s&
Ciemne chmury przy nadbrzeżnym urwisku
ptaków śpiew, szelest traw i głos sumienia
cichy jak szept, cichy jak płomień w ognisku
cichszy niż oddech, nie do stłumienia
Zamilkły dziś drzewa w rozmowie bez słów
bo mówić można o wszystkim - zawsze
o przypalonym mleku, o znaczeniu snów
o białym kaftanie, o tym co nie nasze
Ciemne chmury już widzę nad sobą
i morze wzbiera, gdzieś tam w oddali
bez żagla płynę w stronę tę złą
udając, że wciąż na najwyższej fali
Ciszę ob
Kiedy ktoś upada ze stukotem powiek
Nie patrzysz na to, to tylko człowiek
Na ziemi leży z błotem zmieszany
Brud tego świata zasklepia mu rany
Z innej perspektywy nie ujrzy dziś nieba
Innego Nieba mu do szczęścia potrzeba
Tego bez masek na twarz zaciągniętych
Zwykłego świata, bez spojrzeń zlękniętych
Zwyczajny człowiek, jak papier wymięty
Patrzy dziś w górę w otchłani odmęty
Resztki dnia białego spływają po ciele
Nie ma już ognia, choć znaczył tak wiele
Znaczenia słów zlewają
Jasminowa autobiografia by diegoalighieri, literature
Literature
Jasminowa autobiografia
Nad parapetem w moim pokoju
zapach jaśminu wciąż się roznosi,
proszę tylko nie mów nikomu
on innych oczu bardzo nie znosi
Zaraz obok stoi też biurko
tam zawsze wiersze moje powstają
z myśli zatrutych sklejam te słowa
nie pisząc tego czego się boję
Mądre to biurko, wiele słyszało
historie, które znamy my dwoje
łzawe i śmieszne, straszne i smutne
latami ciągnące się jak powoje
Każdego ranka kawa mnie leczy
do życia zmusić szybko próbuje
mądrości w sobie nie ma aż tyle
bo z jednego wylec
Zapisujesz stronę. Czytasz. Zmieniasz jedno zdanie w środku. Czytasz i masz wrażenie, że znowu nic nie pasuje. Kasujesz cały plik, albo stronę wyrwaną brutalnie z maszyny miętolisz i wyrzucasz do kosza stojącego trzy metry od biurka, oczywiście nie trafiasz. Więc co? Wstajesz znad biurka, ewentualnie z wygodnego fotela – choć to mają tylko bogaci, którzy swoim pisaniem już zarobili na wygodny fotel, podchodzisz do pomiętej kartki, schylasz się, podnosisz ją i grzecznie wyrzucasz do kosza. Teraz, kiedy już wstałeś, mo
Najlepsze wiersze... by diegoalighieri, literature
Literature
Najlepsze wiersze...
Najlepsze wiersze powstają, gdy słów już zaczyna brakować.
Gdy tlenu w powietrzu za mało, by moć swobodnie dryfować
Najgłębsze słowa stwarzamy, gdy niżej już upaść nie można
Gdy wszystko wydaje się dalej, niż najbliższa Ci wiosna.
Przelewasz to wszystko na papier,
bo wylać to przecież gdzieś trzeba
Wyciągasz z serca znów rapier
by być choć krok bliżej nieba
Spisujesz swe myśli spaczone
by na chwilę choć wszystkich się pozbyć
I pytasz Go, w którą pójś
spojrz na mnie teraz by diegoalighieri, literature
Literature
spojrz na mnie teraz
Spójrz na mnie teraz i powiedz kim jestem
Nim przeszłości mrok me serce pochłonie
I przegram swe życie, przegram z kretesem
Nim przeznaczenia pochodnia zapłonie
Spójrz na mnie teraz i daj mi mą mapę
Bo gdy już nieba jestem bliżej niż blisko
Boję się bardzo, że znów tam nie trafię
I stracę swe życie, stracę to wszystko.
Spójrz na mnie teraz i odejdź na zawsze
Pustką wypełnij me serce przegniłe
Do snu utul i przykryj mnie płaszczem
Tak jak ja nigdy tego nie zrobiłem
Spójrz na mnie teraz, jeśli jes
Tego wieczoru spadam jak od dwudziestu kilku lat
Jak rzucony w czarną otchłań ciała krwawiący płat
Widziałem cichy błysk to był roześmiany kat
Pamiętam tylko tyle po tym jak runął poznany świat
Nie zatrzymasz spadania, nawet gdybyś tego chciał
To kara za niszczenie pięknych, młodych, silnych ciał
Nie zatrzymasz spadania, nawet gdybyś mdlał
To nagroda, jesteś w niebie i zmień myśli swoich kształt
Nawet jeśli tego nie chcesz, możesz lecieć tylko w dół
Bo nie potrafisz zagrać ws
Zimna i mroczna poezja tej nocy w powieki Twoje od środka zapuka
Poczujesz się dzisiaj jak wielcy prorocy, co nie umieli swych zmysłów oszukać
Podejdzie tak blisko, w kapturze na głowie, dotknie cię lekko ciemnością i mrokiem
Choćbyś i krzyczał to nikt się nie dowie, choćbyś pięściami kruszył szyby okien
Usiądzie przed Tobą i spojrzy Ci w oczy, gdy po twoich plecach przebiegną dreszcze
Białe kaftany krwią dziś Ci przemoczy, pamiętaj, tych plam nie wywabisz deszczem
Opowie Ci wszystkie zdarzenia z przeszłości,
Brudny ja, brudna ty, brudne sny
i ich koniec po drugiej stronie
Brudne łzy, brudny pył, brudno zgnił
ten czas w cierniowej koronie
Brudny świat, pełno wad, pełno min
zakopanych w brudnej ziemi
Brudne my, pełno zdrad, pełno win
a wśród nich sami wzgardzeni
Brudne jutro, brudne wczoraj, brudne dziś
i jego koniec za ścianą powiek
Brudne myśli, brudne oczy, trudno iść
w czasu otchłań, ta mym wrogiem
Brudny świat, pełno nas, pełno w nim
choć tak mało już do stracenia
Brudne my, pełno soli, pełno krwi
i tak dużo r
Hej, przecież jesteś, widzę Cię, idziesz
Przed siebie, prosto, tam gdzie słońce odchodzi
Twoje stopy w piasku odciśnięte, żyjesz
Na plecach krzyż, widzę Cię, nadchodzisz
A wzrokiem nigdy wbitym w szarzyznę
Wodzisz w stronę nieba i morza
Opuszczasz dzisiaj Ojca Ojczyznę
A kierunek teraz wskazuje Ci zorza
"Czy może być jeszcze coś piękniejszego
Niż piaskiem stóp masaż nad brzegiem morza
Niż zapach nieba tak bezkresnego
Niż wolność, którą wyznacza Ci zorza?"
Pielgrzymie mój, mijasz bez s&
Ciemne chmury przy nadbrzeżnym urwisku
ptaków śpiew, szelest traw i głos sumienia
cichy jak szept, cichy jak płomień w ognisku
cichszy niż oddech, nie do stłumienia
Zamilkły dziś drzewa w rozmowie bez słów
bo mówić można o wszystkim - zawsze
o przypalonym mleku, o znaczeniu snów
o białym kaftanie, o tym co nie nasze
Ciemne chmury już widzę nad sobą
i morze wzbiera, gdzieś tam w oddali
bez żagla płynę w stronę tę złą
udając, że wciąż na najwyższej fali
Ciszę ob
Kiedy ktoś upada ze stukotem powiek
Nie patrzysz na to, to tylko człowiek
Na ziemi leży z błotem zmieszany
Brud tego świata zasklepia mu rany
Z innej perspektywy nie ujrzy dziś nieba
Innego Nieba mu do szczęścia potrzeba
Tego bez masek na twarz zaciągniętych
Zwykłego świata, bez spojrzeń zlękniętych
Zwyczajny człowiek, jak papier wymięty
Patrzy dziś w górę w otchłani odmęty
Resztki dnia białego spływają po ciele
Nie ma już ognia, choć znaczył tak wiele
Znaczenia słów zlewają
Jasminowa autobiografia by diegoalighieri, literature
Literature
Jasminowa autobiografia
Nad parapetem w moim pokoju
zapach jaśminu wciąż się roznosi,
proszę tylko nie mów nikomu
on innych oczu bardzo nie znosi
Zaraz obok stoi też biurko
tam zawsze wiersze moje powstają
z myśli zatrutych sklejam te słowa
nie pisząc tego czego się boję
Mądre to biurko, wiele słyszało
historie, które znamy my dwoje
łzawe i śmieszne, straszne i smutne
latami ciągnące się jak powoje
Każdego ranka kawa mnie leczy
do życia zmusić szybko próbuje
mądrości w sobie nie ma aż tyle
bo z jednego wylec
Był mi ów chłopiec wszystkim.
Ach, życie bym zań oddała!
Ja też mu byłam kimś bliskim,
Tak strzała Amora chciała.
Z czasem wszystko przeminęło.
Nogi za pas i uciekło.
Choć uczucie już zniknęło,
Zostawiło w spadku piekło.
Moje serce, no cóż, szlocha.
Nadal nie wiem, co się stało.
Czasem myślę sobie - kochać
to po prostu jest zbyt mało.
Tu nie ma nieba- jest tylko sufit ze spalin,
Tu nie ma drzew- tylko słupy latarniane,
Tu nie ma łąk- są za to rynki i place,
Tu nie ma życia- nic na to nie poradzę.
Tu nie ma miłości- są tylko twoje żądze,
Sprawiedliwość umarła, liczą się pieniądze.
Co jeszcze tu robię? Nie wiem, słowo daję.
Jak mogłem uwierzyć, że to miejsce jest rajem?
Pieśni zatrutego serca
I każdą komórkę twojego ciała
I każdą myśl błahą
Zardzewiałą
I każdy pocałunek
I słowo twe
Nic nie znaczące
I wiarę
I duszę
I sen
W proch zamienię
Wypaczę
Nadzieję wyplenię
Gwiazd w oczach twych
Zgasłych
W czułości nie rozjarzę
Ani serca do życia nie zbudzę
Samotnością zmordowanego
Nie uleczę
Niepokoi osowiałych
Acz Morfeusz jestestwa mego
Nie pochłonie
Póki ust twych
Cukrowych
Swymi nie utulę
Smak nocy nie jest snem,
złoty blask furkoce,
rozświetla złotem noce,
roztacza złoty sen.
Blask brzasku środkiem nocy
wstępuje w Twoje oczy,
rozświetla sny tej nocy,
choć sam już nie jest snem.
Nić nocy plączą oczy,
śniąc senny sen — nie sen,
i we śnie, we śnie tem
splatają nić w smak nocy.
I w hebanowe oczy
wśniwają się wśród nocy
karmazynowe sny.
✲ ✲ ✲
Ah! Przyśnij, przyśnij mi się,
wśród ciepłej, letniej nocy,
i Twoje, Twoje oczy,
jak ciepłe, let
Sączę w milczeniu białe wino,
Co w serce wlać się nie może.
Oczy mam puste, a duszę siną
I z każdym dniem coraz gorzej.
Rano zarzucam szlafrok z mgły tkany,
Co ledwo piersi zakrywa.
Smutek podskórny, nieopisany.
Ja- zbędna i nieszczęśliwa.
Zadrwić próbuję z mojej goryczy,
Rzęs na pociechę czernionych.
Przekłute ego żałośnie syczy.
Taki los kobiet wzgardzonych.
ATENA:
Któż z ludzi boską pogardzi wiedzą?
Który nie pragnie uznania?
Chcąc mądrość posiąść, planet pląs śledzą,
Wszystko, co niebo odsłania.
Dam ci, Parysie, rozum jak ogień,
Co strawi wszelkie przeszkody,
Jeślim jest najpiękniejszą z bogiń,
Jeślim największej urody.
HERA:
Dam ci bogactwa zmysłom nieznane,
Świat cały złożę w twe dłonie,
Jeżeli jabłko mnie będzie dane,
Korona olśni twe skronie.
Pałac z diamentów, ogród ze złota,
Winem szumi&
Bądź pozdrowiony, podróżniku
przez szare pustki niepamięci!
Rozgoryczony niepotrzebnie,
wściekły, że świat się dalej kręci -
- a powinieneś to doceniać,
nadzieję mieć, jak wszyscy młodzi...
Niechaj cię nogi lekko niosą,
niech życie lekko ci przychodzi...
Chcę tobie szczerze i serdecznie
życzyć spokoju, bezpieczeństwa,
szczęścia, spełnienia w głębi duszy.
Nie zrzekaj się błogosławieństwa:
oto ja wierzę, że ocalisz
to, co ci jest źrenicą oka!
Niechaj ci&
Moje noce stają się wiosną
ciepłe i ciche i jasne,
w natłoku myśli mijają
zbyt prędko... nie zasnę... nie zasnę...
Wpatruję się w sklepienie
zamkniętych powiek -
- nie wiem, czy już duch patrzy,
czy jeszcze człowiek:
nie wiem, czy sen mnie zmorzy,
czy śpię już może,
czy mnie bezsenną znajdą
poranne zorze...
Męczy mnie odpoczynek,
nużą mnie półsny własne,
dręczący zapach wiosny
mnie budzi... nie zasnę... nie zasnę...
Current Residence: Wielun/Krakow Favourite genre of music: rock/metal/punk/alternative/progressive/poprock Favourite style of art: drawing, poetry Operating System: Windows XP Personal Quote: do or not do, there is no try
,,Gdybym mogła przeżyć życie raz jeszcze,odważyłabym się popełnić więcej błędów...
odprężyłabym się...rozluźniła...byłabym głupsza,niż w czasie tej podróży.
Mniej rzeczy brałabym na poważnie...Wykorzystałabym więcej szans...
pojechała na więcej wycieczek...wspięła się na więcej gór
przepłynęła więcej rzek...Jadłabym więcej lodów i mniej fasolki....
Miałabym pewnie więcej prawdziwych kłopotów, ale za t
A kiedy dnia pewnego
Trzeba stąd będzie odejść
Bez względu na stan uczuć
Bez względu na pogodę
A kiedy dnia pewnego
Każesz mi przybyć Boże
To z wszystkich swoich wspomnień
Olbrzymi stos ułożę
Na samym dole legną
Zabawy w strzelanego
Karate, pierwszy zespół
I coś zbyt intymnego
Aby tak mówić o tym
Więc dalej ani słowa
Podwórko, kino, biwak
Pałac młodzieży, szkoła
A potem na stos rzucę
Wspomnienia o miłościach
Rozstaniach i powrotach
Gorących namiętnościach